Jesień się starzeje, liście zbrązowiały i pokurczyły się, a rankiem nawet pojawił się biały szron na skroniach ziemi.
Jeszcze nie jest brzydko, bo słońce świeci i pokazuje tych brązowości uroki. Żołędzie dojrzały, w parku pojawili się zbieracze z wielkim worem. Dziki się oblizują. Czarna, gawronia inteligencja zabrała się za zakopywanie swych orzechowych zdobyczy w liściach i innych niezwykle sekretnych miejscach, wiewiórkom rudzieją ogonki w listopadowym słońcu.
Dzieci spacerują po parku z balonikami pełnymi lekkich marzeń, unoszonymi helem.
Oto jaki ma klimat ma ten listopad, tu w miejscu gdzie jestem...
Pełnia która obecnie dzieje się na niebie za oknem i hm gdy wracam z pracy (!!!)
Zbliża mnie coraz bardziej do wszechświata i cyber śwata. Niechcący lub chcący dostrzegam różne kosmiczne aparatury dookoła...
Takie są teraz te moje wielkomiejskie pejzaże... (i tu wzdycham sobie z sentymentem)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz